wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 1

Rozdział 1
    Jest Wielkanoc, godzina 01:20, a ja siedzę przed laptopem i szukam czegoś ciekawego w internecie. Rodzice i Pit śpią, więc lepiej ich nie budzić głośną muzyką jakiej zazwyczaj słucham.
Moją uwagę przykuł jeden z artykułów o Piotrku, a właściwie to jego tytuł "Jeden z najlepszych polskich siatkarzy obściskuje się z nieletnią dziewczyną". Były tam pokazane zdjęcia z wczorajszego spaceru na którym byłam z Cichym. Czytając to uśmiechałam się pod nosem, czegoż to ludzie nie wymyślą. Dobrze, że na końcu było sprostowanie, że byłam to ja, a nie jakaś inna dziewczyna.
Około godziny 2 postanowiłam wyłączyć laptopa i spróbować zasnąć. Trochę długo mi to zajęło, ale w końcu Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.
O 7 rano Piotrek wpadł do mnie do pokoju i zaczął mnie lać wodą. W końcu mamy Lany Poniedziałek i mogłam się tego po nim spodziewać. Przykryłam się kołdrą, ale on był silniejszy i zdarł ją ze mnie, dosłownie.
- Piotrek daj mi spać
- O nie, wstawaj przecież jedziemy dzisiaj do babci i dziadka. Musisz się rozbudzić, chcesz żeby znowu były pytania czemu jesteś taka nie wyspana?
- O Boże. A rodzice też jadą?
- Jadą, ale później bo moją coś ważnego do załatwienia.
- Jak zwykle – to już powiedziałam trochę ciszej i miałam nadzieję, że on tego nie usłyszy.
- Czy chcesz coś przez to powiedzieć?
- Nie nic
- Ok
    Zeszliśmy razem na śniadanie, bo mimo tego, że próbowałam go przekonać, abym jeszcze pospała to nic z tego nie wyszło. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem, czyli moje codzienne śniadanie. Po posiłku rodzice wyszli, a ja z Pitem postanowiliśmy trochę wyjść i pobiegać.
   Po godzinie wróciliśmy do domu, odświeżyliśmy się i pojechaliśmy do dziadków. Przez połowę drogę śpiewaliśmy piosenki, które leciały akurat w radiu. Po pewnym czasie Pit wyłączył radio i się zatrzymał. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Julita odpowiedz mi szczerze, rodziców nie ma całe dnie w domu, prawda?
- No prawda, ale o co chodzi, przecież daje sobie sama świetnie radę.
- Ale ja nie mówię, że nie dajesz sobie rady, tylko w domu powinien być ktoś dorosły.
- Piotrek pogadamy kiedy indziej, a teraz jedziemy do babci. Chcesz żeby były pytania czemu jestem smutna?
- No nie chce, ale ja teraz przyjadę dopiero przed zgrupowaniem kadry albo w wakacje.
- To pogadamy wieczorem, jak wrócimy do domu, ok?
- Nie bo wtedy zaczniesz się wykręcać, że jesteś zmęczona.
- Niech Ci będzie. Rozmawiajmy teraz.
- Ty na pewno dajesz sobie sama radę?
- Tak, sama sobie świetnie radzę.
- Na pewno?
- Na pewno. W ogólne to co Cię wzięło, że się tak wypytujesz?
- Twoja odpowiedź rano. A właściwie to wcześniej już coś podejrzewałem jak zbywałaś mnie odpowiedziami, że Cię nie ma w domu albo, że rodzice już śpią. Dzwoniłem do Mateusza miałem nadzieję, że on mi coś powie, ale powiedział, że ty mówisz prawdę. Odpuściłem, jednak teraz widzę, że nie powinienem.
- Piotrek wiem, że się martwisz, ale nie musisz, wszystko jest dobrze. - musiałam skłamać inaczej by nie odpuścił.
   Reszta drogi minęła spokojnie. Gdy dojechaliśmy babcia oczywiście nas wyściskała.
- No w końcu jesteście. Co tak długo? Obiad już dawno wystygnął.
- Korki były i jeszcze jakiś wypadek na trasie. - odpowiedział jej Pit.
   Gdy weszliśmy do środka od razu usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Gdy skończyliśmy zadzwonił Piotrka telefon. Wyszedł z pokoju, dlatego nie słyszałam o czym rozmawiał, ale gdy wrócił minę miał nie ciekawą.
- Młoda ubieraj się jedziemy do szpitala. Rodzice mieli wypadek.
- To my jedziemy z wami – poderwała się babcia.
- Dobra to wsiadamy do samochodu.
   Po około godzinie byliśmy już w szpitalu. Piotrek poszedł się czegoś dowiedzieć na temat ich stanu, a ja po prostu nie mogłam wytrzymać kiedy będzie już coś wiadomo. Mimo tego, że oni nie za często zwracają na mnie uwagę to jednak to są moi rodzice.
- Ich stan jest jak na razie stabilny, ale najbliższa doba będzie decydująca. - Jak usłyszałam to co powiedział Pit to aż mi się nogi ugięły.
- Mogę do nich iść? - zapytałam
- Chodź zapytamy lekarza
- Gdy przyszliśmy pod salę na której leżą rodzice, akurat wychodził z niej lekarz.
- Przepraszam, czy moglibyśmy na chwilę wejść do rodziców?
- Oczywiście, ale nie dłużej jak na 5 minut. - odpowiedział lekarz
- Dobrze dziękujemy.
   Ja usiadłam przy mamie, a Pit przy tacie. Zaczęłam się modlić żeby przeżyli. Słyszałam, że Piotrek robi to samo. Nim się spostrzegłam minęło 5 minut i musieliśmy wyjść. Gdy opuściliśmy salę pod drzwiami czekali na nas babcia i dziadek. Piotrek poinformował ich o stanie zdrowia rodziców. Stwierdziliśmy wszyscy, że nie ma sensy dłużej siedzieć w szpitalu i czekać nie wiadomo na co. Babcie i Dziadka odwieźliśmy do ich domu i wróciliśmy do Bełchatowa.
- Piotrek, a ty nie powinieneś już wracać do Rzeszowa?
- Chyba nie myślałaś, że Cię to zostawię samą i jeszcze nie wiedząc czy rodzice przeżyją? Dzwoniłem przed chwilą do trenera i powiedziałam mu jaka jest sytuacja, a on to wszystko zrozumiał i mam nie wracać dopóki rodzice nie wyjdą ze szpitala.
- Ale przecież nie długo gracie finały Mistrzostw Polski i Pucharu Polski. Musisz być na treningach.
- Rodzina jest najważniejsza.
- Ale...
- Nie ma już żadnego "ale". Idź się kąpać, a ja zrobię jakąś kolacje.
   Nie stawiałam już żadnych oporów. Tak na prawdę to cieszyłam się, że Pit zostanie ze mną. Po kąpieli poszłam do kuchni, gdzie czekały na mnie gotowe kanapki. W czasie, gdy ja jadłam Piotrek poszedł się myć. Myślałam nad tym czy powiedzieć mu o tym, że rodzice nie za bardzo się mną interesowali czy nie. Gdy Cichy wyszedł byłam pewno co do swojej decyzji.
- Pit możemy pogadać?
- Jasne, o co chodzi?
- No bo, ja Ci wtedy w samochodzie nie powiedziałam prawdy. Ja sobie nie radzę, rodziców nie ma cały czas w domu, a jak są to nie zwracają na mnie uwagi tylko siedzą przed laptopem albo śpią. Gdyby nie Mateusz już dawno bym się załamała i to ja mu zabroniłam o czymkolwiek Tobie mówić. I jeszcze na dodatek te twoje niby "fanki" nie dające mi spokoju i ciągle proszące o twój autograf. To mnie przerasta.
- Wiedziałem, że kłamiesz. Za dobrze Cię znam żeby tego nie zauważyć. Ale powiedz mi jedno, czemu mi o tym nie powiedziałaś?
- Bo nie chciałam żebyś się martwił. Od razy byś chciał tu przyjeżdżać.
- Masz rację przyjechał bym od razu.
- No właśnie.
- Ale mam dla ciebie chyba dobre wieści.
- Czyli?
- Od przyszłego sezonu będę grał w Skrze i cały wolny czas spędzał z Tobą.
- Ale ty serio mówisz? - nie mogłam uwierzyć w to co słyszę
- Jak najbardziej serio, cieszysz się?
- No jasne, że się cieszę. Mam nadzieję, że rodzice z tego wyjdą i będą równie szczęśliwi jak ja.
- Na pewno wyjdą.
   Po posprzątaniu po kolacji poszłam się położyć i spróbować zasnąć. Po chwili czułam, że Morfeusz zabiera mnie do swojej krainy.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Święta, Święta i po Świętach :) Oddaję pierwszy rozdział w wasze ręce. Liczę na komentarze. Następny postaram się dodać jutro, ale nic nie obiecuję ;) 
Pozdrawiam :*

1 komentarz:

  1. Dobrze, że Julita szczerze porozmawiała z Piotrkiem. Może dzięki temu on będzie się bardziej nią interesował.

    OdpowiedzUsuń